259. „Rdza”
HORYZONT CZY RDZA?
Zauważyłam, że obie te książki zazwyczaj są podawane przy okazji ulubieńców Małeckiego. "Horyzont" kocham całą sobą. Był w moich ulubionych pozycjach zeszłego roku i nie mogłam sobie wyobrazić, że coś go przebije. I nie przebiło. Co nie zmienia faktu, że wiem i czuję, co czyni "Rdzę" niezwykłą.
Przede wszystkim świetnie wykreowani bohaterowie. Tosia i Szymek, ale też wszyscy mieszkańcy wsi Chojny, których historie nam się przeplatają. Poznajemy historię Szymona, którego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a także jego babci Tośki, która się nim zajmuje, wychowywała się podczas wojny i miała tylko osiem palców.Podczas czytania zacierają nam się wydarzenia. Zaciera nam się ich czas. Pozostają tylko Chojny. Wieś, w której bohaterowie spotykają się z tęsknotą i stratą. W której nawiązują relacje. Gdzie się gubią. Gdzie przeżywają swoją codzienność.
Jest to powieść surowa. Przepełniona mnóstwem skrajnych emocji, opowiedzianych prosto i trafiających do serca dogłębnie. Pozwala zatracić się i nie zastanawiać, który jest rok i ile w tym momencie bohaterowie mają lat. Można przy niej nie myśleć, tylko odczuwać to, co się z niej wylewa.
Od bardzo dawna chcę przeczytać tę książkę. Muszę się wreszcie za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńRdzy jeszcze nie czytałam, ale mam w planach.
OdpowiedzUsuńTwórczość Małeckiego jeszcze przede mną, ale już niedługo planuję się za niego zabrać (zwłaszcza, że mam na półce dwie jego książki - Rdzę i Dżozefa).
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej i mam ją w planach. ;)
OdpowiedzUsuń,,Horyzont" czytałam. Rdze mam jeszcze przed sobą. Na razie mam duże oczekiwania wobec niej.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk