296. „Wielki marsz”
100 młodych chłopaków wyrusza w Wielki Marsz przez Stany Zjednoczone. Mogą dostać trzy czerwone kartki, gdy zatrzymają się na trasie. Kolejnej nie ma. Zostaje się zastrzelonym na miejscu z karabinu. Wygranym zostanie ten, kto przetrzyma marsz najdłużej. Reszta jego konkurentów umrze. Od karabinu, z wycieńczenia, od skurczów nóg. Jak dużo kilometrów są w stanie przejść? Jakie myśli im towarzyszą?
"Wielki marsz" to przerażająca wizja Stanów Zjednoczonych. W książkach Kinga często nie trzeba potworów, aby poczuć grozę. Świat, który kreuje potrafi być dużo straszniejszy. W tej książce mamy tłumy kibiców, którzy cieszą się, gdy odpadają inne osoby niż ich faworyci. Śmierć tych chłopaków jest dla nich czystą rozrywką.
Widzimy tutaj wiele różnych spojrzeń na temat śmierci. Jest to niesamowicie mądra książka. Zawiera w sobie dużo wartości, a morderczy marsz potrafi być dla tego tylko tłem. Zmusza do refleksji. Wciąga od pierwszych stron. Szokuje wiele razy. Wzbudza stały niepokój.
King jest mistrzem opowieści. Potrafi sprawić, że opowieść, w której dzieje się ciągle praktycznie to samo, nie jest nudna. Szczerze uwielbiam tę książkę.
Może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńDo tej pory tą książką Kinga nie była zainteresowana, choć o niej słyszałam. Ty mnie bardziej zaciekawiłaś.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ta książka zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Jedna z lepszych Kinga jaką czytałam.
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nic nie czytałam tego autora! Może w końcu to zmienię :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją lata temu i pamiętam, że zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Jestem wielką fanką Kinga, choć jednocześnie mam spore zaległości w nowych książkach.
OdpowiedzUsuń