71. „Ja, niepokorna”
Witam, dzięki uprzejmości wydawnictwa Novae res miałam okazję przeczytać książkę autorstwa Eweliny Skierki pod tytułem „Ja, niepokorna”. Zdecydowałam się na tę pozycję z kilku powodów. Po pierwsze, okładka i tytuł niesamowicie skojarzyły mi się z serią Katarzyny Bereniki Miszczuk „Ja, diablica”. Po drugie, z tego co zdążyłam zauważyć, jest to debiut autorki, więc bardzo byłam ciekawa jak sobie poradziła. Po trzecie, nigdzie nie znalazłam jeszcze żadnej opinii na temat tej książki, więc mogłam sobie wyrobić taką naprawdę swoją opinię, z góry nie doszukując się w książce rzeczy, które już inni zauważyli.
Bardzo ciężko będzie mi streścić fabułę, nie spojlerując jakoś znacząco, więc może ograniczę się do tego, że jest to historia o Julii, która jest tytułową niepokorną dziewczyną. Bierze ona autostopowicza Cassiana, który przypadkiem zamieszka w jej mieście, od razu zaprzyjaźni się z nią i zacznie z nią odkrywać mroczne tajemnice jej rodziny. Okazuje się jednak, że Cassian znał ją już dużo wcześniej niż ona jego..
Całość akcji widzimy na zmianę z perspektywy Julii i Cassiana, co jest bardzo fajnym zabiegiem, pozwalającym nam spojrzeć na fabułę z różnych stron i przynajmniej odrobinę ułatwia nam zrozumienie tej książki, co muszę przyznać, było dla mnie niełatwe.
Język książki był lekki i prosty, a rozdziały króciutkie, co sprawiło, że przeczytałam książkę bardzo szybko, jednak w zrozumieniu takim dogłębnym bardzo przeszkadzało mi tempo akcji. W jednym rozdziale coś się działo, a nagle w kolejnym działo się już coś innego, z podaną informacją, że minął na przykład miesiąc. Takim sposobem miałam wrażenie, że bohaterowie dopiero co się poznali, a później okazywało się, że spędzili razem już mnóstwo czasu, bo wspominają jak robili coś, co w ogóle nie było wcześniej opisane.
Dodatkowo bardzo irytowała mnie główna bohaterka. Nie rozumiałam połowy jej decyzji i zachowań. Samo to, że od razu otworzyła się przed chłopakiem, którego widziała drugi raz w życiu i zaczęła z nim rozwiązywać bardzo osobiste zagadki rodzinne, wydaje mi się strasznie naciągane. Tak samo jak to, że w życiu Julii działy się naprawdę szokujące i nowe dla niej rzeczy, a ona to przyjmowała wszystko tak po prostu, jakby jej życie wcale nie wywróciło się do góry nogami.
Muszę jeszcze wspomnieć o wątku romantycznym, który był, ale ja nie mam pojęcia jak to się stało, że tych dwóch bohaterów nagle zapałało do siebie wielką miłością. Naprawdę, chemii nie było czuć między nimi wcale, a przy takiej ilości skakanych scen nawet nie miałam wrażenia, że coś tak głębokiego między nimi się dzieje.
Największym plusem tej książki były cytaty z piosenek, które znajdowały się na początku każdego rozdziału. Włączyłam sobie wszystkie te piosenki podczas czytania, i rzeczywiście, słuchało się ich przyjemnie i oddawały klimat tej lektury.
„Ja, niepokorna” to książka młodzieżowa z elementami fantastyki, która według mnie jest naprawdę średnią pozycją. Nie wciągnęła mnie swoją fabułą i nie wywołała żadnych głębszych emocji podczas czytania, może oprócz irytacji. Dawno nie czytałam książki, która by mnie aż tak rozczarowała.
Ostatnio miałam okazję przeczytać niezbyt pochlebna opinię na temat tej książki, więc raczej się nie skuszę. Tym bardziej, że elementy fantastyki nie są dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńJak to debiut - rzadko który jest naprawdę dobry. Trzymajmy kciuki za rozwój autorki :)
OdpowiedzUsuńOj, chyba jednak się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, że sam pomysł był dobry, tylko wykonania brakło. Też tak sądzisz?
Skoro to literatura młodzieżowa z elementami fantastyki, a na dodatek raczej słaba, to się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńNa rynku na szczęście jest dość sporo nawet niezłych książek by po nie sięgnąć. Ja niestety za tę pozycję chyba jednak podziękuje. Tobie chciałabym również podziękować za recenzję gdyż wiem że to pozycja nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że irytowała Cię główna bohaterka. Nie czytałam tej książki.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie okazała się lepsza. Jeszcze się nad nią zastanowię. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię elementy fantasy w powieściach. Jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Już do mnie zmierza, więc niebawem sama się przekonam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Twoje wrażenia nie są stuprocentowo pozytywne. Żałuję bardzo, bo okładka jest przeurocza. Na razie jednak nie zdecyduję się na ten tytuł. :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam skojarzenie z tytułami książek Miszczuk, szkoda, że to tylko tyle skojarzeń.
OdpowiedzUsuńjakoś nie dla mnie;p
OdpowiedzUsuńZastanowię się :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Wątpię bym po nią sięgnęła.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wygląd bloga :D ;) Nie wydaje mi się aby akurat ta książka wpadła w moje molowe ręce ale kto wie :) Poza tym miłość, fantastyka, imię Julia... takie oklepane :P Chociaż imię Julia bardzo mi się podoba i lubię fantastykę oraz miłość. Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://lamliwypaznokiec.blogspot.com/2018/10/kilka-sow-o-filmie-kler.html
OdpowiedzUsuńNo to czas na coś nowego od Novae Res'a :) To z piosenkami urzekło mnie chyba najbardziej :)
OdpowiedzUsuńW takim razie dziękuję za ostrzeżenie. Gdzieś już widziałam tę okładkę, ale teraz wiem, że lepiej omijać ją szerokim łukiem. Na pewno nie będę marnować na nią czasu.
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie :) Ostatnio Novae Res mnie zawodzi kolejnymi swoimi ksiązkami, a tak lubiłam to wydawnictwo...
OdpowiedzUsuńNa pewno i mnie by wciagnela :) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuń