72. „November 9”
Colleen Hoover jest w tej chwili jedną z popularniejszych autorek książek młodzieżowych. Ja czytałam jej serię „Hopeless”, a także „Maybe Someday” i obie wspominam bardzo miło, więc gdy ujrzałam w bibiotece książkę „November 9” tej autorki, postanowiłam wziąć i sprawdzić, czy również przypadnie mi ona do gustu.
9 listopada. Jest to data, o której Fallon nigdy nie zapomni. Tego dnia odbył się wypadek, który odmienił jej życie. Dokładnie dwa lata po tym wypadku poznaje Bena, który odmienia jej życie ponownie. Są sobą totalnie zauroczeni, jednak Fallon wyprowadza się do Nowego Jorku. Postanowili więc, że dokładnie tego dnia każdego roku będą się spotykać.. aż do ukończenia przez nich 23 roku życia, w którym zadecydują, co dalej. A w tle toczy się jeszcze jedna historia, pisana w książce przez Bena.. która przenika się z ich historią.
Fabuła na pierwszy rzut oka brzmi dość.. naiwnie. I również tak na początku myślałam, ale szybko zmieniłam zdanie. Kiedy poznaje się cały kontekst i okoliczności, okazuje się, że spotkania z miłością swojego życia raz do roku wcale nie okazują się takie dziwne.
Recenzję piszę od razu po przeczytaniu książki, kiedy kipi we mnie jeszcze od emocji, ale nie mogłam zostawić tego na później. Jest to jedna z piękniejszych historii, jakie zdarzyło mi się przeczytać. Książka jest napisana niesamowicie lekkim językiem, pochłania się ją naprawdę momentalnie. Sama musiałam robić specjalnie przerwy, żeby tylko czytać ją jak najdłużej. Wciągnęła mnie tak bardzo, że nie potrafiłam się od niej uwolnić. Każdy 9 listopada rozdzierał raz po raz moje serce na malutkie kawałki. A ostatnie 100 stron przepłakałam. Jest to opowieść o tak ogromnej miłości i o tak o ogromnym bólu, że nie da się nie odczuwać ich razem z bohaterami.
"Jedną z rzeczy, o których zawsze staram się sobie przypominać, jest to, że każdy ma blizny. – mówi. – Wielu z nich ma gorsze ode mnie. Jedyną różnicą jest to, że moje są widoczne, a większości ludzi nie."
Trochę tylko spodziewałam się zakończenia, ale to dlatego, że całkiem niedawno czytałam książkę, w której znajdował się podobny motyw, jednak totalnie nie wpłynęło to na moje odczucia względem tej książki.
Książka podzielona jest na rozdziały, które są zatytułowane danym 9 listopada, a w każdym z nich widzimy spotkania Fallon z Benem z perspektywy ich obojga, co pozwala nam odczuwać wszystkie emocje, jakie oni odczuwają. Rozdarcie, ból, miłość, strach, radość, niepewność. Możemy zobaczyć jak wiele Ci bohaterowie dla siebie nawzajem zrobili, jak na siebie wpłynęli, jak dorośli, jak odnaleźli siebie.
Nie jestem już nastolatką, a książka ta poruszyła mną tak bardzo, że mogę szczerze przyznać, że nie jest to kolejna płytka młodzieżowa książka o miłości. Jest to niezwykle wartościowa i wzruszająca powieść, którą z całego serca polecam Wam do czytania.
I przyszykujcie sobie stos chusteczek, bo rzadko kto mówi tak pięknie o miłości jak Ben.
Na pewno przyjdzie czas na tę książkę, ponieważ bardzo pióro autorki. .😊
OdpowiedzUsuńJest to jedna z moich ulubionych książek Hoover i zdecydowanie trzeba sobie przyszykować chusteczki, bo ciężko było nie uronić chociażby jednej łzy.
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam przygodę z twórczością tej autorki... Właśnie przeczytałam "Confess", a "November 9" czeka na mnie w kolejce ;)
OdpowiedzUsuńTwoje emocje się dosłownie udzielają. Mam ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę książkę, cudowna :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie wszystko już w świecie opowiedziano. Powstające książki to w mniejszym lub większym stopniu kalki tego, co obecnie z mody wyszło. A jednak, dzięki odmiennym kontekstom i formom nadal mają fanów. Na tym opiera się talent literacki. Widzę, że Pani Hoover też taki posiada.
OdpowiedzUsuńPo lekturze "Hopeless" Hoover troszkę mnie do siebie zraziła. Mi coś do końca nie pasowało w tej książce, ale może dam jej jeszcze szansę :)
OdpowiedzUsuńO książce słyszałam i przymierzam się ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Pięknie napisałaś o tej książce, aż trudno się nie skusić !
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ten tytuł w planach :)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam zamiar ją przeczytać
OdpowiedzUsuńWidać, że książka bardzo Cię poruszyła. Od jakiegoś czasu chcę zapoznać się z twórczością autorki i mam nadzieję, że niedługo mi się to uda. :)
OdpowiedzUsuńczytałam na razie tylko jedną książkę Hoover, ale podoba mi się lekkośc jej pióra, więc wielce prawdopodobne, że po pozostałe jej powieści też sięgnę :) może kolejną z nich będzie właśnie "November 9"?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tyle słyszałam o tej autorce, a wszystkie jej pozycje wciąż przede mną. Musze to wkrótce zmienić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Była ok,ale wg mnie nie najlepsza autorki ;)
OdpowiedzUsuńLooks I must read it!
OdpowiedzUsuńI`m your new subscriber in GFC
Follow back? Sunny Eri: beauty experience
Nawet ja spróbowałam kiedyś tej autorki, ale mówię jej kategoryczne nie :D
OdpowiedzUsuńJak ja nie lubię chlipać przy książkach... tym razem sobie daruję:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Czytałam :) Nie płakalam przy niej, ale nie można zarzucić Collen, tego że nie umie tworzyć histroii :) November 9 była wciagająca i bardzo sympatyczna :)
OdpowiedzUsuńW tym roku dałam Colleen Hoover jeszcze jedną szansę i przeczytałam jej dwie książki. Może i z tym tytułem się zapoznam :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zakladkadoksiazek.pl