397. „Niewidzialne życie Addie LaRue”

"Niewidzialne życie Addie LaRue". Książka, która zawładnęła 2021 rokiem. Widziałam Addie w wielu podsumowaniach końcoworocznych i albo była w rankingach najlepszych, albo najgorszych książek. Częściej widziałam ją w tych pierwszych. Ja jednak jej tam nie umieściłam.



W roku 1714 Addie, będąc młodą dziewczyną, zawarła pakt z cieniem. Jego skutkiem, chociaż Addie wtedy jeszcze tego nie wiedziała, jest nieśmiertelność, połączona z tym, że nigdy nie zostanie przez nikogo zapamiętana. Na stronach książki poznajemy teraźniejszość Addie, a także dostajemy retrospekcje z jej życia przez ostatnie 300 lat.


Zaskakująco dużo emocji we mnie ta książka wywołała. Głównie złości, że cały czas dostawałam w niej nie to, co chciałam. Pomysł na fabułę był świetny, tak samo jak sam początek. Motyw paktu z diabłem to coś, co bardzo lubię i tutaj też mi się spodobał. Problem był w tym, jak Addie kierowała życiem, które dostała. Dawno nie widziałam bardziej egoistycznej bohaterki. Addie miała czasu pod dostatkiem, więc nie miała problemu z kradnięciem miesięcy ludziom, którzy i tak ją zapominali. Nie miała problemu z narażaniem ich na kłopoty. 


W retrospekcjach tylko wspominano, że Addie robiła jakieś ciekawe rzeczy przez te 300 lat, ale nie było ani jednej sceny, w której ona rzeczywiście robiłaby coś ciekawego, a potencjał był tu ogromny, bo żyła w czasach, kiedy naprawdę dużo się działo na świecie. Nie poczułam też, żeby Addie jakoś bardzo zmieniła się na przestrzeni tak wielu lat. 

Pierwsze 300 stron to takie zbyt rozwlekłe wprowadzenie. Później pojawia się Henry, który zapowiadał bardzo ciekawy wątek! Niestety, nie poczułam żadnej chemii między nim a Addie. Gdybym poczuła, to może odebrałabym to jakoś lepiej, a przez cały czas miałam tylko wrażenie, że Addie go wykorzystuje. Wątek z Lucem ciekawy, ale było go za mało. Podobało mi się ostatnie 100 stron, bo w końcu coś się działo! Pomysł na rozwiązanie tej historii był naprawdę dobry, chociaż przewidywalny. Generalnie, początek i koniec były najlepsze!


Czuję dużo sprzecznych emocji, jak myślę o tej książce, bo gdyby poprowadzić ją w środku trochę inaczej, to mogłabym się w niej zakochać bez pamięci. Kocham pięknie napisane książki, a ta jest napisana przepięknym językiem. Jest pełna cudownych cytatów o przemijaniu i zapomnieniu. To dobra książka, ale jak ktoś potrafi tak pięknie pisać, to powinien tworzyć wybitne dzieła, a tutaj zabrakło efektu wow.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

28. „Sztuka obsługi penisa”

107. „Związki - instrukcja obsługi”

46. „Złodziejka opowieści”