129. „Winda widmo”
"Winda widmo" to 6 tom "Serii niefortunnych zdarzeń" autorstwa Daniela Handlera, który w tej serii występuje pod pseudonimem Lemony Snicket. W tym miesiącu jest to już druga recenzja tego cyklu, także można zauważyć, że wciąga mnie on bardzo. Ogromną frajdę sprawia mi porównywanie książkowych losów rodzeństwa Baudelaire z netflixowym serialem, który jest jednym z moich ulubionych!
Zapraszam najpierw na recenzję poprzednich tomów:
3. Ogromne okno
W tej części Wioletka, Klaus i Słoneczko zostają oddani pod opiekę Jeremiemu i Esmeraldzie Szpetnym. Są oni małżeństwem, mieszkającym w najmodniejszej dzielnicy, którzy pod wpływem najnowszego trendu przygarnęli sieroty, których Jeremi jest krewnym od strony matki. Dzieci muszą po raz kolejny zmierzyć się z Hrabią Olafem w przebraniu, czyhającym, w luksusowym apartamencie Szpetnych, na majątek sierot. Oczywiście, nikt im nie wierzy, że Olaf to naprawdę Olaf. Oprócz tego, rodzeństwo musi odnaleźć swoich przyjaciół - trojaczki Bagienne.
Ta część zawiera wszystko to, za co kocham tę serię - cudownego narratora, przerysowanie, absurdalność, wyjaśnienia trudnych słów, a także nad wyraz uzdolnione i bystre dzieci, które radzą sobie w trudnych sytuacjach, mimo że są tak nierozumiane przez dorosłych. W poprzednim tomie bardzo cieszyłam się, że mimo schematyczności, udało mu się zaskoczyć mnie czymś nowym. Natomiast ta część raczej niczym mnie nie zakończyła. Była po prostu dobra, ale nie wyróżniało jej nic wyjątkowego. Żadne tajemnice jeszcze nie zaczęły się wyjaśniać, chociaż miałam na to nadzieję, za to pojawiło się jeszcze trochę więcej niewiadomych, które ciekawią na tyle, że zamówiłam już kolejny tom.
Jednym z największych plusów jest to, że ta część była jak na razie najdłuższą ze wszystkich (280 stron), więc mogłam chwilę dłużej mieć przyjemność z czytania tej historii.
Nie będę się bardziej rozwodzić. W tym tomie nie zaskoczyło mnie nic nowego, jednak seria jest jak najbardziej warta przeczytania i całościowo tworzy wspaniały klimat. Warto sięgnąć i zagłębić się w przykre losy rodzeństwa Baudelaire.
Ta część zawiera wszystko to, za co kocham tę serię - cudownego narratora, przerysowanie, absurdalność, wyjaśnienia trudnych słów, a także nad wyraz uzdolnione i bystre dzieci, które radzą sobie w trudnych sytuacjach, mimo że są tak nierozumiane przez dorosłych. W poprzednim tomie bardzo cieszyłam się, że mimo schematyczności, udało mu się zaskoczyć mnie czymś nowym. Natomiast ta część raczej niczym mnie nie zakończyła. Była po prostu dobra, ale nie wyróżniało jej nic wyjątkowego. Żadne tajemnice jeszcze nie zaczęły się wyjaśniać, chociaż miałam na to nadzieję, za to pojawiło się jeszcze trochę więcej niewiadomych, które ciekawią na tyle, że zamówiłam już kolejny tom.
Jednym z największych plusów jest to, że ta część była jak na razie najdłuższą ze wszystkich (280 stron), więc mogłam chwilę dłużej mieć przyjemność z czytania tej historii.
Nie będę się bardziej rozwodzić. W tym tomie nie zaskoczyło mnie nic nowego, jednak seria jest jak najbardziej warta przeczytania i całościowo tworzy wspaniały klimat. Warto sięgnąć i zagłębić się w przykre losy rodzeństwa Baudelaire.
Tym razem, nie są to moje klimaty czytelnicze. 😊
OdpowiedzUsuńJak cykl tak wciąga, to aż chce się czytać poszczególne części.
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś zacząć tą serię :)
OdpowiedzUsuńJa tę serię muszę sobie odpuścić, bo na mojej półce czeka zbyt wiele zaległości 😊
OdpowiedzUsuńKolejny tom już recenzujesz, a ja wciąż czekam w kolejce po pierwszy :(
OdpowiedzUsuńChyba skuszę się na tę serię, bo ta część brzmi ciekawie. A do tego jest serial na Netflixie? Nic tylko brać się do czytania!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Tak, jest serial, który jest najlepszy na świecie! ;)
Usuń