313. „I nie było już nikogo”
Do tej pory nie miałam za dużego doświadczenia z Agathą Christie, dlatego też nie miałam dużych oczekiwań. "Śmierć na Nilu" była świetną rozrywką i miałam nadzieję, że "I nie będzie już nikogo" też takie będzie. I okazało się prawdziwą petardą!
Na odizolowaną od reszty świata Wyspę Żołnierzyków zostaje zaproszone pod różnymi pretekstami dziesięć osób. Na początku zostaje im puszczona płyta, która opowiada o zbrodniach, które każde z nich popełniło. Później zaczynają po kolei ginąć na sposoby, które są opisane w pewnej rymowance. Po dokładnym sprawdzeniu wyspy, okazuje się, że są tam sami, więc morderca musi znajdować się pomiędzy nimi.
Ach, wyobraźcie sobie to ciągłe napięcie, kiedy czytasz o grupie osób, która na każdym kroku boi się o swoje życie, co kilka godzin odkrywa nowe zwłoki i nie wie komu ufać. Do samego końca historii żyłam w ogromnym napięciu. Zakończenie mnie zaskoczyło. Gdybym się bardzo wysiliła, to wymyśliłabym może jego odrobinę, ale z pewnością nie całość, która została idealnie zaplanowana.
"I nie było już nikogo" ma bardzo mroczny klimat i naprawdę głęboko wnika w ludzką moralność. Będzie to z pewnością kryminał, który utknie mi w pamięci na długo.
Chodzi za mną ta książka już od dawna.
OdpowiedzUsuńAkurat tego kryminały Christie nie czytałam, więc nie mogę się o nim wypowiedzieć, ale planuję go przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk