325. „Była sobie rzeka”

Książka „Była sobie rzeka” to historia o dziewczynce, która umarła i ożyła, a także o opowieściach, które snują się w rytm rzeki. 


Wątek dziewczynki jest główny. Nie wiadomo kim jest, jak ma na imię i kim są jej rodzice. Kilka rodzin uważa, że może to być ich dziecko, jednak żadna nie jest tego pewna na 100%. Dziewczynka nic nie mówi. A sprawia, że każdy chce się nią zaopiekować.


Jest to BARDZO powolna książka, do której trzeba mieć spokojne otoczenie i odpowiedni nastrój. Ja sięgnęłam po nią na wakacjach, pośród zgiełku i nie mogłam długo się w nią wczuć. Chociaż myślę, że w każdych warunkach początek byłby dla mnie przydługi. Po 150 stronach zaczęłam czytać dopiero z zainteresowaniem, bo wtedy tak naprawdę dopiero zaczęło się coś dziać. Jest napisana językiem, przez który się płynie. Dużo bardziej wolę „Trzynastą opowieść” tej samej autorki, bo gotycki klimat skradł moje serce, ale ta historia też ma w sobie coś, chociaż mam wrażenie, że można ją było napisać w dużo ciekawszy sposób. Byłam nastawiona, że będzie to arcydzieło i ciut się rozczarowałam, jednak nie mogę powiedzieć, że była to zła książka. 

Komentarze

  1. Planuję sięgnąć po tę książkę. Mam taki sam fotel. Bardzo wygodnie się w nim czyta.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

28. „Sztuka obsługi penisa”

107. „Związki - instrukcja obsługi”

46. „Złodziejka opowieści”